Archive for marca 2010

Czas Apokalipsy
Jean Baudrillard


Francis Ford Coppola zrobił swój film w taki sam sposób w jaki Amerykanie prowadzili wojnę – w tym sensie stanowi on najlepsze świadectwo – z taką samą przesadą, z wykorzystaniem takiej ilości środków, z taką samą potworną naiwnością… i z takim samym sukcesem. Wojna jako narkotyczny trans, halucynacyjny trip, jako technologiczna i psychodeliczna fantazja, wojna jako zestaw następujących po sobie efektów specjalnych, wojna która stała się filmem dużo wcześniej niż został on nakręcony. Wojna ulega zniesieniu w czasie testów technologicznych, i tym była przedewszystkim dla Amerykanów: eksperymentalnym laboratorium, gigantycznych rozmiarów poligonem doświadczalnym, gdzie próbą mogli poddać swą broń, swe metody walki, gdzie przetestować mogli własną potęgę.

Coppola nie dokonał niczego innego: jego celem było wypróbowanie interwencyjnej mocy kina, sprawdzenie, jaką siłę rażenia ma kino, które stało się rozdętą maszynerią efektów specjalnych. W tym sensie mimo wszystko jego film stanowi przedłużenie wojny, z tym że za pomocą innych środków; jest końcem niekończącej się wojny i jej apoteozą. Wojna stała się filmem, film stał się wojną, łączą się i upodabniają do siebie rozpraszając w technologii.

Prawdziwa Wojna przedstawiona przez Coppolę w taki sam sposób, jak prowadził ją generał Westmorelanda: nie mówiąc o genialnej ironii filipińskich lasów i wiosek spalonych napalmem tylko po to, by nakreślić obraz piekła południowego Wietnamu: za pośrednictwem kina wszystko zostaje powtórzone i rozpoczyna się od nowa: molochowa rozkosz kręcenia zdjęć, ofiarnicza rozkosz wielomiliardowych kosztów, rozkosz czerpana z holokaustu wykorzystanych środków i z nieprzewidywalności zdarzeń, oczywista paranoja wynikająca z faktu, że film już od samego początku tworzony był z myślą o tym, że stanie się wydarzeniem globalnym, epokowym, gdyż w umyśle twórcy wojna w Wietnami nie była tym, czym jest, w rzeczywistości nigdy się nie wydarzyła – i powinniśmy w to uwierzyć: być może wojna w Wietnamie "sama w sobie" w gruncie rzeczy nigdy nie miała miejsca, była fantazją, barokową iluzją wywołaną przez napalm i tropik, psychotropikalnym snem, którego celem nie było zwycięstwo lub jakaś stawka natury politycznej, lecz okupiony ofiarami, przekraczający wszelkie granice rozkwit potęgi filmującej samą siebie w trakcie swego rozwoju, nie oczekującej prawdopodobnie niczego więcej prócz samouświęcenia dokonanego przez superfilm, który stanowi zwieńczenie efektu spektaklu w masowej skali wojny.

Żadnego rzeczywistego dystansu, żadnego zmysłu krytycznego, żadnej woli "zdobycia świadomości" w stosunku do wojny: W pewnym sensie bezwzględność i okrucieństwo tego filmu polegają właśnie na tym, że nie został on przeżarty przez moralną psychologię wojny. Coppola może bez jakichkolwiek trudności wystroić kapitana dowodzącego w kapelusz lekkiej kawalerii i kazać mu zrównać z ziemią wietnamską wioskę przy dźwiękach muzyki Wagnera – lecz nie są to oznaki krytycyzmu, dystansu, lecz pogrążenie się w maszynerii, wszystko stanowi część efektów specjalnych, sam reżyser robi kino w taki sposób, z tą samą nagminną megalomanią w stylu retro, w stanie takiego pustego szału, z zastosowaniem takich samych przesadnie zwielokrotnionych efektów błazenady i makabry. To jednak właśnie nas uderza, to właśnie nas przeraża, można zatem zadać sobie pytanie: jak taka zgroza, okrucieństwo i potworność są możliwe (nie koszmar wojny, lecz, ściśle mówiąc, filmu)? Na to pytanie brak jednak odpowiedzi, nie ma możliwości wydania osądu, można nawet cieszyć się z tej potworności (dokładnie tak samo jak w przypadku Wagnera) – lecz mimo wszystko można jednak wyśledzić tu jedną niewielką myśl, która nie jest zła, która nie jest sądem wartościującym, lecz która która mówi nam że wojna w Wietnamie i ów film skrojone są z tego samego materiału, że nic ich nie różni, że film stanowi część działań wojennych – jeśli Amerykanie przegrali (na pozór) jakąś wojnę, to tę z pewnością wygrali. Czas Apokalipsy jest zwycięstwem w skali globalnej. Ma moc równą, a nawet większą niż potęga samego Pentagonu i wszystkich światowych rządów.

Jednak film ten jest w pewnym sensie interesujący: retrospektywnie, ponieważ film stanowi jeden z etapów wojny, choć bez jakiegokolwiek rozwiązania) naświetla to, co w w tej wojnie było przygnębiającego, przerażającego, bezsensownego i nieuzasadnionego w kategoriach politycznych: Amerykanie i Wietnamczycy pojednali się już wcześniej, zaraz po zakończeniu nieprzyjacielskich działań wojennych Amerykanie zaoferowali pomoc gospodarczą, dokładnie w taki sam sposób, jak obrócili w niwecz dżunglę i zrównali z ziemią wietnamskie wioski, dokładnie w ten sam sposób, jak dziś kręcą film. Niczego nie zrozumieliśmy z tej wojny, ani z tego filmu (w każdym razie nie tego), jeśli nie pojmiemy owej nieodróżnialności dobra i zła, która nie ma charakteru ideologicznego czy moralnego, lecz polega na odwracaniu destrukcji i produkcji, na immanencji rzeczy w samej jej przemianie, na organicznym metaboliźmie wszelkich technologii, nieodróżnialności, która jest bombowym nalotem dywanowym w postaci taśmy filmowej…


fragment książki Symulakry i Symulacja




Posted in , , |

Zachodnie Ziemie
William S. Burroughs



6 czerwca 1985 roku. Piątek. Jestem gdzieś w iranie, szukam na mapie tajemniczej miejscowości Dżunbara, Gdzie Hasan i Sabbah schronił się przed nieprzyjaciółmi. Dżunbara znajdowała się na północ od stolicy. Nie powinno jej być na mapie, a mimo to jest wyraźnie zaznaczona,
Przez Szczelinę w wapiennym bloku dostrzegam człowieka wielkiej mocy, kamiennego człowieka o rękach i nogach z gładkiego marmuru.
Kamienny człowiek dał HIS-owi bazę, w której HIS mógł się schronić przed wrogami i przegrupować nadwątlone siły.

Zagrożenie jest dla człowieka biologiczną koniecznością jak sen i marzenia senne. Jeśli stajesz twarzą w twarz ze śmiercią, to w tym momencie bezpośredniej konfrontacji jesteś nieśmiertelny. Dla zachodniej warstwy średniej zagrożenie jest rzadkością, a jego pojawieniu się towarzyszy uczucie zaskoczenia. Mimo to wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie ponieważ nasza śmierć isnieje: Mektub – została napisana – tylko czeka na ujawnienie sensu zdziwionego rozpoznania.
Czy istnieje technika pozawalająca na stanięcie oko w oko ze śmiercią bez bezpośredniego fizycznego zagrożenia? Czy można dotrzeć do Zachodniej
Krainy bez śmierci fizycznej? Takie pytania zadawał Hasan i Sabbah.
Don Juan mówi, że każdy człowiek stale nosi ze sobą własną śmierć. Wojownik bez skazy raz po raz porozumiewa się ze swoją śmiercią, staje z nią twarzą w twarz i jest nieśmiertelny. Szkolenie w Alamout polegało więc na kontaktowaniu adepta z jego śmiercią. Po nawiązaniu takiego kontaktu zabójstwo stawało się koniecznością. Szkoleni przez HIS-a zabójcy nie próbowali nawet uciekać, chociaż po schwytaniu poddawano ich torturom. Dokonując zabójstwa przekraczali zarówno własne ciało, jak i śmierć fizyczną. Agent zabijał własną śmierć.
Współcześni agenci uważają, że takie rozumowanie to romantyczne bzdury. Zamierzasz zrezygnować z agenta, którego szkoliłeś tyle lat? Owszem ponieważ został on wyszkolony tylko w jednym celu: Zabić jeden raz. Współczesny agent robi coś zgoła odmiennego od posłańców HIS-a. Współcześni agenci ochraniają i rozwijają własne kółka polityczne. Szkolenie proponowane przez HIS-a przygotowywało ludzi do warunków przestrzennych, do istnienia bez ciała fizycznego. Jest to logiczne posunięcie ewolucyjne. Ciało fizyczne w obecnej postaci nie jest przystosowane do przestrzeni. Jest za ciężkie, bo obarczone szkieletem, który ma umożliwić zachowanie wyprostowanej pozycji w polu grawitacyjnym.
Rozdźwięk między strukturami politycznymi a warunkami charakterystycznymi dla przestrzeni coraz bardziej się powiększa. Struktury polityczne nieuchronnie odcinają liny ratunkowe łączące nas z przestrzenią, narzucając nam zunifikowane środowisko, w którym mutacje ewolucyjne są niemożliwe
Według przestankowej teorii ewolucji, jeśli zachwiana zostaje równowaga, stosunkowo szybko pojawiają się mutacje. Ryby przeniesione do zupełnie nowego środowiska już po kilku pokoleniach ujawniły szerego zmian biologicznych. Kiedy jednak przeniesiono więcej ryb, ich pierwotna forma powróciła. Zmiany występują w odpowiedzi na drastyczne zachwianie równowagi w małej izolowanej grupie. Wszystkie izolowane grupy nieuchronnie asymilują się w dominującym jednolitym środowisku.
Jestem kotem samotnikiem, dla którego wszystkie supermarkety są do siebie podobne. Nie tylko one, ale i ludzie w środku, od Helsinek po San Diego, od Seulu po Sydney

Co odkrył w Egipcie Hasan i Sabbah? Odkrył, że zachodnia kraina istnieje, odkrył też jak ją znaleźć. To był ogród który pokazał swoim zwolennikom, Odkrył też jak pełnić funkcje Ka dla swych uczniów.
W chwili śmierci Ren, Sekem i Khu opuszczają ciało które szybko zamienia się w tonący statek. Ku jest przykute do ciała. Jest oficerem na pierwszej linii, narażonym na takie samo ryzyko ak jego ludzie, i to dzień po dniu, a nie tylko raz jak Jezus. Jeśli jego chłopiec zginie w Krainie Umarłych, on też zginie. Na zawsze. Twoje Ka jest więc twym przewodnikiem wiodącym cię Przez Kraine Zmarłych do Zachodniej Krainy, a to najbardziej niebiezpieczna ze wszystkich dróg, bo prowadzi przed oblicze samej śmierci. Nie wierz w chrześcijańskiego Boga, Allacha ani nikogo z tej marnej zgrai, zamieszkującej obskurne niebiosa pereł, złota i hurys, nie wierz w bogów niewolników i służących, bogów składających kłamliwe obietnice… Bogów niewolników.
*
HIS-a widziałem wielokrotnie w parkach, na placach, w herbaciarniach. Spotykał się z wieloma ludźmi, ale zawsze w jakimś celu. Zbierał kawałki ukladanki, tu kawałek, tam kawałek, Jak Izyda składająca na powrót Ozyrysa, którego pocięto na czternaście kawałków i rozrzucono po całym Egipcie. O ile sobie przypominam długo nie mogła znaleźć jego fiuta.
Kair i Aleksandria, były kulturalnymi stolicami świata.
Uczeni z Chin, Indii, Europy przybywali do tych miast po naukę. Oficjalną religią był islam, ale spotykało się też Żydów, Koptów i najróżniejsze sekty muzułmańskie.
HIS miał kontakty wśród elity akademickiej. Nie wiedzieli co zamierza. A zamierzał przejąć zachodnią Krainę, mordując demonicznych strażników rękami ich ludzkich przedstawicieli. Już sporządzał listy.

Do działania demonom potrzebni są ludzccy nosiciele, Dobroczynne istoty mogą zamieszkiwać lasy, wodę i chmury. Kiedy przybierają ludzką postać, dzieje się tak na żarliwe życzenie nosiciela. Demony , podobnie jak tajniacy, nie potrzebują zaproszenia. Kiedy już wejdą, trzeba się piekielnie napracować, żeby je wyrzucić. Demony potrzebują nosiciela równie rozpaczliwie jak narkoman opium… miła ciepła kołderka… uchroni cię przed zimnem.
Jeśli przetniesz związek między demonem nosicielem, wyrzucisz demona na dwór. Demony równie dobrze się jednak kryją. Mogą być sklepikarzami, pracownikami poczty… szczególnie upodobały sobie konsjerżki, dozorców i woźnych. Jak poznać tych których trzeba zabić? Doświadczony agent wyniucha. Można też szeroko zarzucić sieć

(...)

Jakim człowiekiem był Hassan i Sabbah? Kim był?
Przez ostatnie czterdzieści lat życia HIS zajmował górską twierdzę Alamout na terenie dzisiejszego północnego Iranu. Starzec wysyłał asasynów z twierdzy Alamout, Kiedy uznał, że byli gotowi, a ich misja niezbędna. Mówiono, że potrafi sięgać nawet do Paryża. Co się tyczy szkolenia asasynów, nie dysponujemy dokładnymi informacjami. Nieliczne dane historyczne, jakie przetrwały, są fałszywe, takie jak przekazana przez Marco Polo sławna relacja o pełnych hurys niebiosach, obiecanych męczennikowi po wykonaniu zadania. Jedno ze świadectw mówi o tym, że HIS kazał ściąć własnego syna za to, że przemycił do twierdzy butelke wina. Nie ma wątpliwości że prawdziwy powód był inny. Chłopak prawdopodobnie spiskował przeciwko Starcowi. Takie rzeczy zdarzają się w najlepszych rodzinach ze Wschodu.
Oprócz tego mamy niewiele informacji. Czy Hasan i Sabbah kiedykolwiek opowiedział dowcip, czy się uśmiechnął albo pił? Niektórzy twierdzą, że pod koniec życia został alkoholikiem, a przemycona butelka wina była przeznaczona dla niego i zatruta. Pogłoski… Niewiele z nich można się dowiedzieć o samym człowieku, a obraz jaki się wyłania, nie wzbudza sympatii. Trudno przestać myśleć o tych złych starych mułłach, o zaciętych, surowych twarzach. Chcę powiedzieć, że nic nie wiemy o jego życiu osobistym, zwyczajach, dziwactwach. Bardzo możliwe, że chciał zachować anonimowość.
O tak, poznałem go osobiście, ale w ogóle go nie znałem. Był człowiekiem o wielu twarzach i wielu charakterach. Z dnia na dzień zmieniał się nie do poznania. Czasami z jego twarzy bił oślepiający blask czystego ducha. Innym razem surowe szare bruzdy lęku i rozpaczy zdradzały klęskę, poniesioną w jednej z bitew duchowych. Bitwy toczy się po to, by zwyciężać, a to właśnie się dzieje, kiedy przegrywasz. Jedno wiem na pewno: był oficerem z pierwszej lini, który nigdy nie wymagał od swoich ludzi tego, czego sam by nie zrobił. Gotów był walczyć z nimi ramię w ramię, od stóp do głów we krwi.
HIS obracał się w rozmaitych kręgach islamskich. W tamtych czasach działało wiele odszczepieńczych sekt, jak sentymentalni sufi, zbyt słodcy, by mogli być niebezpieczni. W czasach gdy Arabowie stanowili awangardę cywilizacji, istniał cały labirynt arabskiej myśli i nauki. Pijacy zawdzięczają Arabom destylację, a handel wprowadzenie zera. Co poczołby bez zera Burroughs albo IBM? Spośród wszystkich istniejących sekt właśnie ismailitów dotknęły szczególnie bezlitosne prześladownia, ponieważ dopuścili się najstraszliwszej herezji w islamie: przejeli prerogatywy Stwórcy, i to w całkiem dosłownym sensie. Celem Hasana i Sabbaha było tworzenie nowych istot.

Posted in , , |
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Popular Posts

Swedish Greys - a WordPress theme from Nordic Themepark. Converted by LiteThemes.com.