Technologia Informacji
Geert Lovink

Stwierdzić, że informacja i technologia są ze sobą blisko powiązane, to wyrazić rzecz oczywistą. Historyczne spotrzenie na zaawansowanie technologiczne - od biegacza maratonowego i kuriera do telegramu i satelity - może zostać łatwo naszkicowane, ale nie pomoże nam to w zaadresowaniu ważnych pytań stawianych przez kondycję globalnego przemysłu informacyjnego w czasie obecnym. Rozumienie technologii to jedna rzecz, nadawanie jej zaś kierunku jest zupełnie czym innym. Przestań ściągać, zacznij tworzyć informację.

Marshall McLuhan pytał: 'Czy żyjesz w czasie teraźniejszym?' Uderzyło go to, że publika zgromadzona wokół nowego medium - telewizji, kochała najbardziej oglądać seriale o kowbojach tj. Bonanza. Współcześni widzowie telewizyjni żyli bardziej w XIX w. niż w latach '60. Żyli w Bonanzalandzie, mówił McLuhan. Podobnie, pionierzy Dzikiego Zachodu żyli nie rewolucją industrialną, ale otaczali się zamiast niej atmosferą XVIII wiecznego, wiejskiego romantyzmu, jak zdążył zaobserwować McLuhan. Ten historyczny ślad odnosi się także do ery Internetu. Istota nowych platform komunikacji pochodzi ze starych mediów. To jedno z praw mediów, od którego 'nowe' media nie potrafią uciec. W dzisiejszym przemyśle informacyjnym rozpoznajemy wczorajszą ideologię. Francuski socjolog technologii, Bruno Latour mówi, że nigdy nie bylismy nowocześni. To fundamentalny problem, z którym teoria mediów - skupiająca się na ogarniającym wszystko fenomenie wszechobecności informacji - walczy. Stare dobra są sprzedawane w nowym formacie. Informacje nie są nowe, jednakże jest w tym o wiele więcej technologii. Ideologiczny charakter informacji nie zmienia się z tego powodu, że świeci się teraz na ekranie twojej komórki. Sieć nie będzie transmiterem rewolucji.

Nigdy wcześniej informacje nie należały tak bardzo do dóbr konsumenckich. Nigdy nie były one tak tanie i nie robiono na nich tylu pieniędzy. To nie jest jednak zaskakujące. Postmodernistyczny krytycyzm wobec Oświecenia dokonał swojej pracy. Poprzez dekonstruktywizm media zostały pozbawione swojego przekonania o tym, że poprzez rozprzestrzenianie informacji populacja osiągnie pewną krytyczną świadomość. Przemysł informacyjny formuje. Prowadzi publiczną uwagę w wybranym kierunku. Informacje technologiczne 'mobilizują' opinię publiczną w tym sensie, że ją przyśpieszają.

Informacje nie zachowują się jak pasywny i neutralny przybysz, ale kreują aktywne wektory i produkują wydarzenia. To, co tu powtarzam, to ogólnie akceptowane spojrzenie. W społeczeństwie przygodowym konieczne jest dalsze prowadzenie produkcji i dystrybucji faktów poprzez tak wiele kanałów, jak to tylko możliwe. TV rzeczywista uczy nas limitów interpretacji. Jak uczył nas cały czas Paul Virilio, nie jest możliwe odzwierciedlenie tych kręconych w czasie rzeczywistym wydarzeń medialnych. Co trzeba zrobić, to stworzyć puste przestrzenie, dziury w systemach medialnych, które pozwolą ujawnić się alternatywnym narracjom.

Jak dotąd, nowe technologie zawiodły w uczynieniu prawdą swojego twierdzenia o decentralizacji usług informacyjnych. Internet nie stał się przeszkodą dla koncentracji prasy i nie powołał do życia różniących się informacji. Zamiast fragmentacji i demokratyzacji 'zorganizowanej uwagi', nowe media służą jedynie koncentracji władzy. Nie została przeprowadzona fragmentacja kanałów. Powinno być to brane poważnie nie tylko przez aktywistów medialnych i zainteresowanych obywateli. Internet stoi przed groźbą bycia zredukowanym do kolekcji dziwactw z zabawnymi faktami i wykrętnymi punktami widzenia. Alternatywne strony WWW tj. Indymedia mają dziś mniejszy wpływ, niż mające podobne upodobania magazyny alternatywne dekady temu, mimo ich silnie zwiększonego potencjału. Postęp technologiczny nie następuje dzięki brakowi marketingu. Nowe media pędzą w stronę istniejących, ekonomicznych i politycznych związków, które nie mogą zostać zerwane przez rewolucję technologiczną. Taktyczne inicjatywy medialne artystów i aktywistów nie są zdolne do kwantowego skoku, a zatem są zmuszone trzymać się swojej własnej subkultury. Estetyczny, przełomowy ruch lat '90, który zdefiniował media jako syntezę sztuki i polityki, jest teraz konfrontowany z brutalnymi reakcjami wojny informacyjnej, od Kosova do 11.IX, do Afganistanu.

Obrazy pobicia na przydrożu Rodneya Kinga przez policję były silnym wyrazem 'nagraniowego aktywizmu', jak również raportem o powszechnym rasizmie w Stanach Zjednoczonych. Ekspansja Internetu wzmocniła media DIY, ale nie tylko dla samych aktywistów. Faktycznie, wszystko jest nagrane i ma potencjał na stanie się informacją. Jednak, sieciowe kamery mają słaby impet na strukturę usług informacyjnych. To drugie jest bardziej prawdziwe. Pasuje jak ulał do aktualnego krajobrazu medialnego. Alternatywne informacje, które rozprzestrzeniają się lotem błyskawicy po Internecie, nie są podchwytywane przez agencje prasowe. Z drugiej strony, Internet jest unikany jako wiarygodne źródło informacji. W atmosferze rosnącego, wzajemnego braku zaufania, wstrząsany przez hakerów trolle i quasi wywrotowych artystów, Internet staje się drugorzędnym, stojącym w cieniu medium.

Definicja tego czym jest i czym nie jest informacja, a także tego jak powinna być prezentowana, pozostaje w gestii małej bandy dziennikarzy i redaktorów, którzy determinują światową kontrolę. Wymaga się wciąż więcej przemocy (i tragedii) aby przedrzeć się do wybranej grupy obrazów, które krążą wokół globu i są powtarzane w nieskończoność. Prawie nie ma poczucia tego, że istnieje zróżnicowana oferta informacyjna. Procent lokalnej działalności informacyjnej spada zgodnie z możliwością prowadzenia mediów z pomocą mniejszych i mniejszych zasobów ludzkich przez racjonalizację. Stacje radiowe są programowane z dystansu i nie mają potrzeby posiadania prezenterów czy redaktorów. Zautomatyzowany software odczytuje informacje, które są przesyłane do przemawiającego robota raz na godzinę. Informacja przybrała ciężką postać.

Ludzie reagują na ten cyniczne i powikłane ulepszenie. Podczas Operacji Iracka Wolność, jako akt obywatelskiego nieposłuszeństwa, ludzie wyłączyli swoje odbiorniki telewizyjne. Fascynacja sprawozdaniami w czasie rzeczywistym wypaliła się, a 'obecni' reporterzy są traktowanie z niesmakiem. Zamontowanie sobie na czołgu videofonu, jazda przez pustynię, są w najwyższym wypadku nudne. Technologia nie jest informacją. Informacja nie jest już dłużej postrzegana jako niepodobna do siebie kolekcja obrazów, ale jest doświadczana jako zastraszające środowisko dezinformacyjne, nieoddzielne od reklamy. Zbiorowy brak zainteresowania nie tylko chroni użytkownika mediów przed nadidentyfikacją z niedostępnym i nieznanym Obcym, ale powstrzymuje go także przed popadnięciem we wściekłość z powodu codziennej manipulacji medialnej. Fakt, że informacji nie udaje się odświeżyć, prowadzi do wzmożonego napięcia społecznego, które przechodzi niezauważone. Wyraża się to najmocniej w rosnącej świadomości nieznośnej hiperrealności mediów. To rosnące niezadowolenie obszarem mediów wyraża się we wzrastającej popularności teorii spiskowych. Informacje medialne są postrzegane jako teatr kukiełkowy z ukrytymi graczami pociągającymi za sznurki z dystansu - sekretnymi władcami kukiełek, którzy pozostają nieznani użytkownikom mediów. Kiedy demokratyzowanie się mediów dochodzi do martwego punktu, ten rodzaj populistycznego myślenia otrzymuje znaczne poparcie.

Na froncie technologicznym, miniaturyzowanie gadżetów dokonuje się z tą samą prędkością. Narzędzia nagrywania i komunikacji stają się niewidzialne. Ten proces nagle zaczynają przytłaczać trudności. Zamiast zwiększonego bezpieczeństwa, technologia informacyjna produkuje jedynie nowy rodzaj 'strategii napięcia', w której wydarzenia medialne nie są tylko nagrywane, ale dodatkowo aktywnie projektowane. Sens permanentnego pojawiania się w filmie, to poczucie wielu z ludzi, że tak już wygląda współczesne życie, nawet jeśli wokół nie ma jeszcze technologii. Świadomość 'bycia w mediach' jest wystarczająca. Wzrasta myśl, że nie ma sensu być na zewnątrz medialnej atmosfery. Małe, mobilne media służą jedynie podtrzymywaniu tych uczuć. Paradoks pomiędzy fenomenalnym wzrostem dostępnych danych i rozmywającą się ilością informacji przepompowywaną przez coraz więcej i więcej kanałów, tworzy niestabilny, 'trudny' reżim, który imploduje wcześniej lub później. Znikanie globalnych, nagrywanych na żywo mediów zaznaczy się wystąpieniem bardziej bezpośredniej narracji na krańcach medialnego krajobrazu. Nowa informacja stanie się post-technologiczna i będzie miałą czas aby snuć historie. Media mogą jedynie zwalniać. Po drugiej stronie szybkości światła niewiele się dzieje.

To ekscytujące wyzwanie zaprojektować nowy format usług informacyjnych. Nie ma potrzeby wymyślania dla tego ekscytujących kanałów publikacji. Ponieważ nie chodzi tu o ruch reformatorski, który chce podkręcić informację jeszcze bardziej. W tym kierunku, polityczne i kulturowe subkultury oferują kilka punktów zaczepienia. Może istnieć ślad dla tej wyprawy po odmienne podejście do wzrastającego ascetyzmu technologii.

Szukanie symbiozy sztuki i polityki to ślepa uliczka. Aby znaleźć odpowiedź na pytanie w jaki sposób informacja może zostać zdecentralizowana, warto ponownie odtworzyć architekturę sieci. Aby wyeliminować kategorię informacji, na pewno warto wcisnąć na maksa pedał gazu. Nie ma sensu neutralizowanie istniejących usług informacyjnych za pomocą anty-informacji lub gorzej: za pomocą dobrych wiadomości. Jedynym tego skutkiem jest produkcja coraz większej ilości informacji. Co możemy zrobić, to podjąć ślad 'radykalnej miałkości' Henka Oosterlinga i poszukać 'wewnętrznego', nieformalnego, ślepej plamki informowanego punktu widzenia, jak nazywa to holenderski filozof, Henk Oosterling. Ale alienacja i autentyczność nigdy nie mogą być więcej, niż punktem odprawy. Nie ma dla mediów drogi powrotnej do 'prawdziwego' świata.

Inną opcję stanowi strategia sztuki i technologii Arjena Muldera, 'stawanie się niezrozumiałym', jak pisze w swojej książce 'Living systems'. Proponuje nam 'trip do krańców ery informacji', co mogłoby nas uwolnić od rządów globalnych, kręconych na żywo mediów. Jego alternatywna ekspostulacja neurobiologii nie oferuje odpowiedzi na kryzys informacji. Przyczyna leży zbyt mocno w samej informacji. Era biologiczna nie jest post-informacyjna i nie można jej nawet pomyśleć bez komputerów. Jest wciąż zbyt wcześnie aby odłączyć się od ery komputerowej, jak holenderski teoretyk mediów, Arjen Mulder sugeruje (jakkolwiek korzystne to by w efekcie nie było). Z drugiej strony. Wiecznie malejące i coraz potężniejsze czipy wsadza się do wszystkiego i niczego zarazem. Być może niepewność i niestabilność może być uzyta do obezwładnienia statusu informacji (bez popadnięcia spowrotem w chaos). Może być trochę zbyt łatwo marzyć o 'Końcu Informacji'. Ta pre-millenijna strategia dochodzenia do końca wszystkiego ma ograniczone zastosowanie. Teoria-fikcja trochę zbyt łatwo zmierza w tym kierunku. Wystarczająco wielu ludzi rozglądało się dookoła (i właściwie...). Świat wychodzi naprzeciw informacyjnemu odrzuceniu. Pytanie o to, co przyjdzie po informacyjnym reżimie wciąż pozostaje aktualne. Odpowiedź mozna znaleźć gdzieś poza oczywistym przeciwstawieniem informacji i nie-informacji, bez dbania o to co następna technologia może nam zaoferować.

Nie jest już dłużej konieczne aby mieć wysokie oczekiwania od nowych mediów. W swojej książce 'False horizon', holenderski dziennikarz internetowy, Francis van Jole, wychwala Internet za jego zaletę łączenia ludzi ze sobą. W jego odczuciu, sieci komputerowe są nieformalne i mają kanały o małym rozmiarze, jak w telefonie. Ci, którzy myślą w wielkiej skali, zawiodą się. 'Byc może wszystkie te mikroskopijne efekty są jak motyl w Pekinie, który w końcu spowoduje huragan. Ale ci, kórzy widząc motyla myślą przez cały czas o huraganie, łatwo stracą stracą z wzroku piękno i cudowność samego motyla.' A zatem wydaje się pasować - pomimo wszystkich sieciowych marzeń - ponowne rozpoczęcie w skali mikro. 'Wewnętrzna siła sieci nie tkwi w zastosowaniach, ale w komunikacji, nie w masach, ale w jednostce', mówi van Jole. Porażka Internetu jako medium masowego może być postrzegana jako znak nadziei. Niech rozkwitnie tysiąc weblogów i złamie internetowy krajobraz. Byc może kulejąca omnipotencja globalnego przemysłu informacyjnego może zostać złamana na długim dystansie. Wymaga ona jednak zaangażowanej cierpliwości i udziału. Nie zgadzać się na 'Myślenie O Dużych Rzeczach' i 'Sprawy Rozmiarów' i wciąż pracować po stronie rozbitych mniejszości. Jedna z największych gróźb dla aktualnego ruchu weblogowego to branding i reportalizacja.

Nowe media wymywają stare. To może być prawdziwy triuzm, ale czy można coś z tym zrobić? Obrócona do wewnątrz teoria postmodernistyczna mogła wynaleźć grzeczny system koncepcji, ale wglądy te nie przetłumaczyły sie w ogólną świadomość. Informacja wciąż jest wulgarną propagandą dla większości ludzi. Właśnie o to chodzi. W tym samym czasie, każdy wie, że za kłamstwami nie kryje się prawda. Fala bezpośredniego połączenia nie zniszczyła jeszcze przeszkód. Jest zatem wielkim zadaniem otworzenie tego zatrzaśniętego zamka i wprowadzenie nowych środków pozyskiwania informacji, prezentacji i dystrybucji za pomocą wszystkich dostępnych teorii.

Bibliografia:

- Francisco van Jole, Valse horizon, Meulenhof, Amsterdam 2001.
- Arjen Mulder, Levende systemen, Van Gennep, Amsterdam 2002.
- Henk Oosterling, Radicale middelmatigheid, Boom, Amsterdam 2000.

tłum. Conradino Beb





Alternatywny układ tekstu.

Wojna Informacyjna
Hakim Bey


Ludzkość zawsze niewzruszenie inwestowała w każdy schemat, który oferował 
ucieczkę od ciała. I dlaczegóż by nie? Rzeczywistość materialna to taki burdel. 
Niektóre z najwcześniejszych „religijnych” artefaktów, takie jak pogrzeby 
zmarłych pomalowanych ochrą u Neandertalczyków, już sugerują wiarę 
w nieśmiertelność. Wszystkie współczesne (np. post–paleolityczne) religie 
zawierają „Gnostycki ślad” braku zaufania lub nawet skrajnej wrogości wobec 
ciała i „stworzonego” świata. Dzisiejsze plemiona „prymitywne” lub nawet 
chłopscy poganie posiadają wyobrażenie nieśmiertelności i wychodzenia– 
poza–ciało (ek–stazy) bez zbędnego ekshibicjonizmu i skrajnej nienawiści 
skierowanej ku ciału. Gnostycki Ślad akumuluje się sukcesywnie (jak merkury 
zatruty) aż w końcu staje się patologiczny. Gnostycki dualizm egzemplifikuje 
skrajną pozycję tego obrzydzenia poprzez przeniesienie wszelkiej wartości 
z ciała na „ducha”. Ta idea charakteryzuje to, co nazywamy „cywilizacją”. 
Podobną trajektorię można wyśledzić poprzez fenomen „wojny”. Myśliwi/ 
zbieracze praktykowali (i wciąż praktykują, tak jak Indianie Yanomamo1
rodzaj zrytualizowanej walki (pomyślcie o zwyczaju „zaliczania dotknięcia2” 
u Indian Prerii). „Prawdziwa” wojna jest kontynuacją religii i ekonomii (np. 
polityka) innymi środkami i w ten sposób bierze ona swój historyczny początek 
z kapłańskiego wynalazku „niedoboru” w Neolicie i wyłonienia się „kasty 
wojowników”. (Kategorycznie sprzeciwiam się teorii mówiącej, że „wojna” to 
prolongata „polowania”.) ii Wojna Światowa wydaje się być ostatnią „prawdziwą” 
wojną. Hiperrzeczywista wojna zaczyna się w Wietnamie wraz z zaangażo- 
waniem się w nią telewizji i osiąga swój pełen obsceniczności wymiar w czasach 
nam bliskich, podczas „Wojny w Zatoce” z 1991. Wojna hiperrzeczywista nie 
jest już dłużej „ekonomiczna”, nie jest już dłużej „racją stanu”. Rytualna 
Walka jest ochotnicza i nie hierarchiczna (wodzowie wojenni są zawsze 
tymczasowi); prawdziwa wojna jest przymusowa i hierarchiczna; wojna hi- 
perrzeczywista jest wyobrażeniowa i psychologicznie zinterioryzowana („Czysta 
Wojna”). Po pierwsze: zagrożone jest ciało; po drugie: ciało jest poświęcone 
w ofierze; po trzecie: ciało zanika. (Na temat Wojny zob. P. Clastres 
w „Archeologii Przemocy”.) Współczesna nauka także włącza anty–materia- 
listyczne obawy, dialektyczny wynik swojej wojny z Religią — w pewnym 
sensie ona także stała się Religią. Nauka jako wiedza o materialnej rzeczywi- 
stości paradoksalnie dekomponuje jej materialność. Nauka zawsze była ro- 
dzajem kapłaństwa, gałęzią kosmologii oraz ideologią, wytłumaczeniem „jak 
się rzeczy mają”. Dekonstrukcja „rzeczywistości” w post–klasycznej fizyce 
jest odbiciem pustki irrealności, która stwarza „państwo”. Kiedyś wyobrażenie 
Nieba na Ziemi, teraz składające się z niczego więcej, ponad zarządzanie 
wyobrażeniami. Nie jest to dłużej „siła”, ale bezcielesny wzór informacyjny. 
Ale tak jak babilońska kosmologia usprawiedliwiała babilońską władzę, tak 
czyni także „teleologia” we współczesnej nauce, służąc końcom Ostatecznego 
Państwa, państwa post–nuklearnego, „państwa informacyjnego”. Lub też 
służy w taki sposób, żeby Nowy Paradygmat ten telos osiągnął. A „każdy” 
akceptuje aksjomatyczne warunki nowego paradygmatu. Nowy paradygmat 
jest bardzo duchowy. 

Nawet New Age ze swoimi gnostyckimi tendencjami akceptuje Nową 
Naukę i jej zwyżkującą eteralizację jako źródło tekstów–dowodów na swój 
duchowy światopogląd. Medytacja i cybernetyka idą łeb w łeb. Oczywiście 
„państwo informacyjne” w jakiś sposób potrzebuje wsparcia siły policji i aparatu 
więziennictwa, żeby wstrząsnąć Nebuchadnezzarem i zredukować wszystkich 
kapłanów Molocha do paroksyzmów lęku. I „współczesna nauka” wciąż nie 
może się wyzbyć swojego intryganctwa w niezwykle–już–bliskim–sukcesu 
„podboju Natury”. Największym triumfie cywilizacji nad ciałem. 

Ale kto o to dba? To wszystko jest „względne”, nieprawdaż? Przypuszczam, 
że będziemy musieli „ewoluować” poza ciało. Być może jest to możliwe dzięki 
„skokowi kwantowemu”. W międzyczasie rozległa mediacja społeczna, która 
jest realizowana poprzez medialną maszynerię, zwiększa intensywność naszej 
alienacji wobec ciała przez przeniesienie strumienia uwagi bardziej na infor- 
mację, niż na bezpośrednie przeżycie. W tym sensie Media grają rolę religijną 
lub kapłańską, pojawiają się aby oferować nam drogę wyjścia z ciała poprzez 
redefinicję ducha jako informacji. Esencją informacji jest Obraz, sakralny 
i ikoniczny kompleks danych, który uzurpuje sobie pierwszeństwo „material- 
no–cielesnej zasady” jako wehikułu inkarnacji, zastępując go bezcielesną 
ekstazą znajdującą się poza korupcją. Świadomość staje się czymś, co może 
być „ściągnięte”, wydobyte z matrycy zwierzęcości i unieśmiertelnione jako 
informacja. Już nie „duch w maszynie”, ale maszyna–jak–duch, maszyna jak 
Duch Święty, ostateczny mediator, który przetłumaczy nas z naszych będący- 
chwstanielatać korpusów na pleromę Światła. Wirtualna Rzeczywistość jako 
CyberGnoza. Podłącz się, zostaw Matkę Ziemię za sobą na zawsze. Wszystkie cele 
nauki proponują paradygmatyczny uniwersalizm — jak w nauce, tak w społeczeń- 
stwie. Klasyczna fizyka grała rolę akuszerki dla Kapitalizmu,Komunizmu, Faszyzmu 
i innych Nowoczesnych ideologii. 

Post–klasyczna nauka także proponuje zestaw idei, które mają być w za- 
mierzeniu dostosowane społecznie: Względność, Kwantowa „nierzeczywistość”, 
cybernetyka, teoria informacji itd. Z pewnymi wyjątkami, post–klasyczna 
tendencyjność wychodzi naprzeciw jeszcze większej eteralizacji. Niektórzy 
obrońcy np. teorii Czarnej Dziury rozmawiają jak czyści paulińscy teologowie, 
podczas gdy niektórzy z teoretyków informacji zaczynają brzmieć jak wirtualni 
Manichejczycy3. Na poziomie społecznym te paradygmaty stają się glebą dla 
wzrostu retoryki bezcielesności naprawdę wartej pustynnych mnichów z iii 
w. lub xvii wiecznych Purytan z Nowej Anglii — ale są wyrażane w języku 
postindustrialno–postmodernistycznej, radosnej, konsumenckiej aberracji. 
Każda nasza konwersacja jest zainfekowana pewnymi paradygmatycznymi 
przypuszczeniami, które tak naprawdę nie są niczym więcej niż łysymi 
stwierdzeniami, ale które bierzemy za właściwe odzienie czy też podstawę 
Rzeczywistości samej w sobie. Na przykład, odkąd przyjmujemy, że komputery 
reprezentują prawdziwy krok w kierunku „sztucznej inteligencji”, przyjmujemy 
także, iż kupowanie komputera sprawia, że jesteśmy bardziej inteligentni. 
Na swojej własnej działce spotkałem tuziny pisarzy, którzy szczerze wierzyli 
w to, że posiadanie Peceta uczyniło ich lepszymi (nie bardziej „wydajnymi” 
lecz lepszymi) pisarzami. To rozśmieszające — ale to samo wrażenie na temat 
komputerów kiedy zestawimy z budżetem liczącym trylion dolarów wytwarza 
masowo Gwiezdne Wojny, zabójcze roboty itd. (Zob. Manuel de Landa, „Wojna 
w Erze Inteligentnych Maszyn z si w nowoczesnym uzbrojeniu”). Ważną 
część tej retoryki zajmuje koncepcja „ekonomii informacyjnej”. Postindustrialny 
świat ma jakoby teraz dawać początek tej nowej ekonomii. Jeden z najprostszych 
przykładów tej koncepcji można znaleźć w ostatniej książce człowieka, który 
jest Libertarianinem, Biskupem Gnostycznego Kościoła Dualistycznego 
w Kalifornii i wykształconym oraz respektowanym redaktorem magazynu 
o Gnozie: 

„Przemysł poprzedniej fazy cywilizacji (czasem zwanej „niską technolo- 
gią”) był wielkim przemysłem, a wielkość zawsze implikuje monotonię. Nowa, 
wysoka technologia nie jest jednak wielka w ten sam sposób. Podczas gdy 
stara technologia produkowała i dystrybuowała zasoby materialne, nowa 
technologia produkuje i rozprzestrzenia informację. Zasoby urynkowione 
przez nową technologię są mniej powiązane z materią, a bardziej z umysłem. 
Pod impetem wysokiej technologii świat porusza się ciągle od fizycznej 
ekonomii do tego, co można by nazwać „ekonomią metafizyczną”. Żyjemy 
w procesie rozpoznawania, że to raczej świadomość, a nie prosta materia lub 
zasoby fizyczne tworzą bogactwo4.” 

Współczesny neognostycyzm zazwyczaj umniejsza znaczenie starego, 
manichejskiego ataku na ciało na rzecz ostrożniejszej, bardziej „zielonej” 
retoryki. Biskup Hoeller podkreśla na przykład wagę ekologii i środowiska 
(ponieważ nie chcemy „kalać własnego gniazda”, Ziemi) — ale w tym rozdziale 
na temat duchowości Rdzennych Amerykanów, implikuje on, że kult Ziemi 
jest w oczywisty sposób gorszy od czystego, gnostyckiego ducha 
bezcielesności: 

Ale nie możemy zapominać, że gniazdo nie jest tym samym co ptak. 
Egzoteryczne i ezoteryczne tradycje deklarują, że ziemia nie jest jedynym 
domem istot ludzkich, że nie wyrastamy jak chwasty na łące. Podczas gdy 
nasze ciała rzeczywiście mogą pochodzić z tej ziemi, nasza esencja nie. Aby 
myśleć inaczej musielibyśmy stanąć poza wszystkimi znanymi tradycjami 
duchowymi i oddzielić się od mądrości wszystkich mędrców i mistrzów 
wszystkich er. Pomimo, że mądrzy na swój własny sposób, Rdzenni Amery- 
kanie mają słaby związek z duchowym dziedzictwem5.” 

Wyrażając się w takich terminach, (ciało = „dzikość”), nienawiść i pogarda 
Bishopa dla ciała rozświetla każdą stronę jego książki. W swoim entuzjazmie 
dla prawdziwie religijnej ekonomii zapomina on, że nie można jeść „infor- 
macji”. „Prawdziwe bogactwo” nigdy nie stanie się niematerialne, dopóki 
ludzkość nie osiągnie ostatecznej eteralizacji płynnej świadomości. Informację 
w formie kultury można nazwać metaforycznie bogactwem, ponieważ jest 
ona użyteczna i pożądana — ale nigdy nie może być ona bogactwem w do- 
kładnie ten sam, zasadniczy sposób co ostrygi i śmietana lub pszenica i woda 
są bogactwem samym w sobie. Informacja jest zawsze tylko informacją o jakiejś 
rzeczy. Tak jak pieniądz, informacja nie jest rzeczą samą w sobie. Po jakimś 
czasie możemy dojść do wniosku, że pieniądz jest bogactwem (jak w prze- 
pięknym rytuale taoistycznym, który odnosi się do „Wody i Pieniędzy” jako 
dwóch najbardziej życiodajnych sił we wszechświecie), ale tak naprawdę jest 
to tylko byle jakie myślenie abstrakcyjne. Pozwoliło ono swojemu punktowi 
skupienia wałęsać się od słodkiej bułeczki do grosza, który symbolizuje ową 
bułeczkę6. Jako tego efekt mieliśmy „ekonomię informacyjną” odkąd tylko 
wynaleziono pieniądze. Ale wciąż nie nauczyliśmy się trawienia miedziaków. 
Ezopiańska prostota tych truizmów zawstydza mnie, ale muszę na siłę grać 
głupiego, leniwego jokielka orząc krętą bruzdę, podczas gdy wszyscy prosto 
myślący naokoło mnie wydają się mieć halucynacje. 

Amerykanie i reszta wzorcowych obywateli „Pierwszego Świata” wydają 
się być częściowo podejrzliwa wobec retoryki „metafizycznej ekonomii”, ponieważ 
nie jesteśmy już dłużej w stanie dostrzegać (czy też wyczuwać lub węszyć) wokół 
siebie namacalnej obecności fizycznego świata. Nasza architektura stała się 
symboliczna, zamknęliśmy się w manifestacjach myślenia abstrakcyjnego 
(samochody, mieszkania, biura, szkoły), pracujemy w „usługach” lub w rzeczach 
związanych z informacją pomagając na swój mały sposób w rozmieszczeniu 
bezcielesnych symboli bogactwa w abstrakcyjnej siatce Kapitału i spędzamy 
nasz czas wypoczynku pochłonięci głównie Mediami, zamiast bezpośrednim 
doświadczeniem materialnej rzeczywistości. Świat materialny stał się dla nas 
symbolem katastrofy, jak w naszych zdumiewająco histerycznych reakcjach na 
sztormy i huragany (dowód na to, że zawiedliśmy w „podboju Natury” całkowicie) 
lub też nasz neopurytański strach przed seksualną odmiennością albo też nasze 
gustowanie w mdłym i pozbawionym swojej istoty (prawie abstrakcyjnym) 
jedzeniu. A dodatkowo, ekonomia tego „Pierwszego Świata” nie jest samo 
wystarczalna. Zależy ona ze względu na swoją pozycję (czubek piramidy) od 
szerokiej substruktury staroświeckiej, materialnej produkcji. Meksykańscy 
robotnicy najemni uprawiają i paczkują dla nas całą tą „Naturalną” żywność, 
tak żebyśmy mogli poświęcić swój czas na giełdę, ubezpieczenia, prawo, kom- 
putery, gry video. Chłopi na Tajwanie tworzą silikonowe chipy dla naszych 
Pecetów. Imbecyle z Bliskiego Wschodu cierpią i giną za nasze grzechy. Życie? 
Och, nasi słudzy robią to dla nas. Nie mamy życia, a jedynie „styl życia” — 
abstrakcję życia opartą na uświęconym symbolizmie Towaru, zapośredniczoną 
prze kler gwiazd, te „większe od życia” abstrakcje, które rządzą naszymi war- 
tościami i wyznaczają marzenia — mediarchetypy lub być może lepszy byłby 
termin mediarchowie. Oczywiście ta baudrillardowska dystopia nie istnieje 
naprawdę — jeszcze nie7. To jednak zaskakujące widzieć, że wielu społecznych 

59 
radykałów uznaje to za pożądany cel, przynajmniej tak długo, jak jest to nazywane 
„Wojną Informacyjną” lub czymś równie inspirującym. Lewacy rozmawiają 
o przejmowaniu środków informacji–produkcji od informacyjnych monopoli- 
stów8.  Tak naprawdę, informacja jest wszędzie — nawet bomby atomowe mogą 
zostać skonstruowane zgodnie z planami dostępnymi w bibliotekach publicznych. 
Jak wskazuje Noam Chomsky, można zawsze dotrzeć do informacji — zakładając, 
że ma się prywatny dochód i fanatyzm graniczący z szaleństwem. Uniwersytety 
oraz „sztaby ekspertów” czynią patetyczne próby zmonopolizowania informacji 
— oni także są zaślepieni przez pojęcie informacyjnej ekonomii — ale ich spiski 
są śmiechu warte. Informacja nie zawsze może być „wolna”, ale jest jej znacznie 
więcej, niż jakakolwiek osoba byłaby kiedykolwiek w stanie spożytkować. Książki 
na każdy wyobrażalny temat mogą właściwie wciąż być odnalezione poprzez 
wypożyczalnię międzybiblioteczną9. W międzyczasie ktoś wciąż musi sadzić 
monitorowani przez cały czas, jak Winston Smith w „1984”. Uniwersalny panopticon 
jest teraz potencjalnie zbieżny w indywidualny sposób z całą rzeczywistością; życie 
i praca znajdą swoje miejsce poza przestarzałym, fizycznym więziennictwem — 
Więzienna Społeczność zleje się w całość wraz z „elektroniczną demokracją” aby 
uformować Państwo Inwigilacyjne lub informacyjną totalność, z całą czasoprze- 
strzenią mieszczącą się pod nigdy nie zasypiającym spojrzeniem RoboCopa. Na 
poziomie czystej technologii, przynajmniej, będzie się wydawać, że nareszcie 
chociaż dotarliśmy do „przyszłości”. „Szczerzy obywatele” oczywiście nie będą się 
mieli czego obawiać; stąd terror będzie rządził bez wyzwań i Porządek zatriumfuje 
jak Uniwersalny Lód. Naszą jedyną nadzieją może pozostać „chaotyczna perturbacja” 
masowo–połączonych komputerów i w mściwej głupocie znudzenia tych, którzy 
programują i monitorują system. 

60 
gruszki i podkuwać buty. Lub, nawet jeśli te „gałęzie przemysłu” zostaną cał- 
kowicie zmechanizowane, ktoś wciąż będzie musiał jeść gruszki i nosić buty. 
Ciało wciąż jest podstawą bogactwa. Idea Wyobrażeń jako bogactwa jest 
„spektakularną deluzją”. Nawet radykalny krytyk „informacji” może wciąż dać 
początek przesadnej waluacji abstrakcji i danych. W pro–sytu (acjonistycznym 
— przyp. tłum) zinie z Anglii o nazwie „no”, na tylnej części okładki ostatniego 
numeru została niechlujnie nabazgrana następująca wiadomość: 

„Kiedy czytasz te słowa, Era Informacyjna eksploduje… wewnątrz i wokół 
ciebie — razem z Pociskami Dezinformacji i bombami Propagandy bez- 
względnej Informacyjnej Wojny. 

Tradycyjnie, wojna toczyła się o terytorium i korzyści ekonomiczne. Wojny 
Informacyjne są toczone o zdobywanie terytoriów właściwych dla Ery Infor- 
macyjnej, np. dla samego ludzkiego umysłu… W szczególności jest to zdolność 
wyobraźni, która jest bezpośrednio zagrożona zagładą od szturmów multi- 
medialnych przeciążeń… niebezpieczeństwo — twoja wyobraźnia może 
nie być twoją własną… Kiedy kultura się komplikuje, pogłębia ona swoje 
uzależnienie od obrazów, ikon i symboli jako źródeł definiowania samej siebie 
i komunikowania się z innymi kulturami. Kiedy akumulujący się mix kultu- 
rowych wyobrażeń krąży po kolektywnej psyche, pewne izomorficzne ikony 
łączą się aby stworzyć i dokonać projekcji „iluzji” rzeczywistości. Przelotne 
mody, style, artystyczne trendy. ty znasz wynik. „Mogę wziąć ich wyobrażenia 
za rzeczywistość, ponieważ wierzę w rzeczywistość ich wyobrażeń (ich wy- 
obrażenie rzeczywistości).” ktokolwiek kontroluje metaforę rządzi umysłem. 
kontroli–poprzez–terror. Ale hakerzy muszą jeszcze „wyzwolić” pojedynczy bit 
informacji użytecznej w naszej walce. Ich impotencja i fascynacja Wyobraźnią robi 
z nich idealne ofiary „Państwa Informacyjnego”, które samo bazuje na czystej sy- 
mulacji. Nie trzeba kraść danych z post–militarno–industrialnego kompleksu by 
wiedzieć, ogólnie, po co są. Rozumiemy wystarczająco aby sformułować krytykę. 
Więcej informacji samych w sobie nigdy nie zajmie miejsca działań, w których 
wykonaniu zawiedliśmy; dane same w sobie nigdy nie osiągną masy krytycznej. 
Pomimo mojego kochanego długu wobec myślicieli takich jak Robert Anton Wilson 
i Timothy Leary, nie mogę się zgodzić z ich optymistycznymi analizami kognitywnej 
funkcji technologii informacyjnej. To nie sam neutralny system osiągnie autonomię, 
ale całe ciało.
Warunki totalnej saturacji są powoli realizowane — postępujący paraliż — od 
trywializacji specjalnej/technicznej wiedzy do specjalizacji trywializmu. 
wojna informacyjna jest wojną, na której przegranie nie możemy sobie po- 
zwolić. Rezultat jest niewyobrażalny10.” 

Jestem bardzo przychylny krytyce mediów wygłoszonej tu przez autora, 
ale czuję także, że zaproponowana demonizacja „informacji” składa się 
z niczego więcej, niż tylko odbicia w lustrze informacji–jako–zbawienia. 
Ponownie zostaje wywołana wizja Informacyjnego Wszechświata Baudrillarda, 
ale tym razem jako Piekła, niż raczej Gnostyckich Zaświatów. Biskup Hoeller 
chce, aby wszyscy się podłączyli i zostali ściągnięci — anonimowy postsytu- 
acjonistyczny ranter chce, żebyście rozwalili swój telewizor — ale obydwoje 
z nich wierzą w mistyczną moc informacji. Jeden proponuje pax technologica, 
drugi deklaruje „wojnę”. Oboje tryskają rodzajem Manichejskiego punktu 
widzenia na Dobro i Zło, ale nie mogą się zgodzić które jest którym. Krytyczni 
teoretycy pławią się w morzu faktów. Lubimy je sobie także wyobrażać jako 
naszych maqui, z samym sobą jako „ontologicznymi partyzantami” swoistej 
infosfery. Od xix wieku wiecznie mutujące „nauki społeczne” wydobyły na 
wierzch długi szereg informacji na temat wszystkiego od szamanizmu do 
semiotyki. Każde „odkrycie” wpływa dzięki sprzężeniu zwrotnemu na „naukę 
społeczną” i zmienia ją. Dryfujemy. Łowimy poetyckie fakty, dane które 
zintensyfikują i zmutują nasze doświadczenie rzeczywistości. Wynajdujemy 
nowe hybrydy „nauk” jako narzędzi do tego procesu tj.: etnofarmakologia, 
etnohistoria, studia poznawcze, historia idei, antropologia relatywistyczna 
(poetyka antropologiczna czy etno–poetyka), „dada epistemologia” itp. Po- 
strzegamy całą tą wiedzę nie jako „dobrą” samą w sobie, ale cenną tylko dopóki 
pomaga nam łapać lub konstruować własne szczęście. W tym sensie znamy 
„informację jako bogactwo11”; niemniej jednak nie zdecydowaliśmy się na 
objęcie ignorancji tylko ze względu na to, że „fakty” mogą zostać użyte jak 
trujący gaz. Ignorancja nie jest nawet adekwatną obroną, jest to o wiele mniej 
użyteczna broń w tej wojnie. Nie próbujemy ani fetyszyzować, ani demonizować 
„informacji”. Zamiast tego próbujemy ustanowić zestaw wartości, poprzez 
które informacja może być mierzona i szacowana. Naszym standardem w tym 
procesie może być jedynie ciało. Zgodnie z niektórymi mistykami, duch i ciało 
są „jednym”. Oczywiście duch stracił swoją ontologiczną solidność (od czasów 
Nietzschego, swoją drogą), podczas gdy roszczenie ciała co do „realności” 
zostało podważone przez współczesną naukę aż do punktu zniknięcia 
w chmurze „czystej energii”. Tak więc dlaczego w końcu nie założyć, że duch 
i ciało są jednym i że są bliźniaczymi (czy diadycznymi) aspektami tej samej, 
tkwiącej u podstaw, niewyrażalnej rzeczywistości? Nie ma ducha bez ciała, 
nie ma ciała bez ducha. Gnostyccy Dualiści się mylą, tak samo jak pospolici 
„materialiści dialektyczni”. Ciało i duch razem tworzą życie. Jeśli jednej części 
brakuje, rezultatem jest śmierć. Tworzy to bardzo prosty zestaw wartości, 
zakładając że wolimy życie od śmierci. Oczywiście unikam każdej ścisłej 
definicji zarówno ciała, jak i ducha. Mówię o „empirycznym”, codziennym 
doświadczeniu. Doświadczamy „ducha” kiedy śnimy lub tworzymy; doświad- 
czamy „ciała” kiedy jemy lub sramy (lub może vice versa); doświadczamy 
obydwu naraz kiedy się kochamy. Nie proponuję tu metafizycznych kategorii. 
Wciąż dryfujemy, a to są punkty odniesienia ustanowione ad hoc, nic więcej. 
Nie musimy być mistykami aby zaproponować taką wersję „jednej rzeczywi- 
stości”. Musimy jedynie wskazać, że żadna inna rzeczywistość jeszcze się nie 
pojawiła w obrębie kontekstu naszego znanego doświadczenia. Dla wszystkich 
praktycznych celów świat jest „jeden12”. Jakkolwiek historycznie, „cielesna” 
połowa tej jedni zawsze otrzymywała obelgi, miała złą opinię, biblijne potę- 
pienie i była ekonomicznie prześladowana przez „duchową” połowę. Samo 
wyznaczeni reprezentanci ducha zawładnęli niemal wszystkimi sferami 
znanej historii zostawiając ciału tylko prymitywną prahistorię niknącą w mroku 
i kilka spazmów nieudanej, insurekcyjnej płodności. 

Duch rządzi — w związku z tym niemal nie wiemy jak wymawiać język 
ciała. Kiedy używamy słowa „informacja”, reifikujemy je, ponieważ zawsze 
reifikowaliśmy abstrakcje — odkąd tylko Bóg pojawił się jako płonący krzak. 
(Informacja jako katastroficzna dekorporealizacja „brutalnej” substancji). 
Chcielibyśmy teraz zaproponować identyfikację jaźni z ciałem. Nie zaprze- 
czamy, że „ciało również jest duchem”, ale życzymy sobie przywrócić trochę 
równowagi historycznemu równaniu. Postrzegamy całe ciało–jako–zniena- 
widzone i zniesławione–przez–świat, jako nasze „zło”. Nalegamy na odrodzenie 
(i mutację) „pogańskich” wartości skupiających się na relacji ciała i ducha. 
Nie udaje nam się odczuwać żadnego wielkiego entuzjazmu na wieść o „in- 
formacyjnej ekonomii”, ponieważ postrzegamy ją jako jeszcze jedną maskę 
dla znienawidzenia–ciała. Nie możemy nawet trochę wierzyć w „wojnę infor- 
macyjną”, odkąd jest ona również hipostazą informacji, ale przykleja jej 
etykietkę „zła”. W tym sensie, „informacja” wydaje się być neutralna. Ale nie 
ufamy także tej trzeciej pozycji jako ciepłym kluchom i przegranej teoretycznej 
wizji. Każdy „fakt” przyjmuje odmienne znaczenia kiedy przeganiamy go 
przez nasz dialektyczny pryzmat 13 i studiujemy jego zabrudzenia i cienie. 

„Fakt” nigdy nie jest bierny czy „neutralny”, ale może być zarówno „dobry”, 
jak i „zły” (lub poza tymi kategoriami) w swoich niezliczonych wariacjach 
i kombinacjach. Jesteśmy, w końcu, artystami tego nie dającego się zmierzyć 
dyskursu. Tworzymy wartości. Robimy to, ponieważ jesteśmy żywi. Informacja 
jest sporym „bałaganem” kiedy materialny świat odbija ją i transformuje. 
Obejmujemy ten bałagan, cały. To wszystko, to życie. Ale pośród żywego 
chaosu, pewne informacje i pewne rzeczy materialne zaczynają się mieszać 
w poetyce lub drodze–wiedzy albo w drodze–czynu. Możemy naszkicować 
pewne „konkluzje” pro tem, dopóki nie otynkujemy nimi ścian i nie posadzimy 
ich na ołtarzu. Ani „informacja”, ani w zasadzie żaden „fakt” nie tworzy 
rzeczy–samej–w–sobie. Nasz świat „informacji” implikuje ideologię lub raczej 
paradygmat, zakotwiczony w nieświadomym lęku przed „ciszą”, przed materią 
i przed wszechświatem. „Informacja” jest z pewnością substytutem, pozosta- 
łością fetysza dogmatyków, supersitio, duchem. „Poetyckie fakty” nie są 
przyswajalne doktrynie „informacji”. Zdanie „Wiedza to wolność” jest praw- 
dziwe tylko wtedy, kiedy wolność jest rozumiana jako psychokinetyczna 
umiejętność. „Informacja” to chaos; wiedza jest spontanicznym porządkiem 
tego chaosu; wolność jest surfowaniem na fali tej spontaniczności. Te wstępne 
wnioski tworzą zmienny i grząski grunt naszej „teorii”. tsa14 chce całej informacji i 
całej, cielesnej przyjemności w wielkim, skomplikowanym zakłopotaniu słodkich danych i słodkich dat — faktów i uczt — mądrości i bogactwa. 

To jest nasza ekonomia — i nasza wojna. 




tłumaczenie i część przypisów Conradino Beb

Przypisy

1  Indianie Yanomamo zamieszkują dżunglę Amazońską; pomimo naporu postin- 
dustrialnej cywilizacji wciąż jeszcze próbują utrzymywać ustrój plemienny.  
– przyp. tłum. 

2  „Zaliczanie dotknięcia” (counting a coup) to zwyczaj, który wykształcił się wśród 
Indian Prerii w Ameryce Pn. tj. Dakota, Cheyenne, Pawnee, Crow, Arikara, po 
zdobyciu przez nich koni. Polegał on na dotknięciu wroga dłonią w szybkim galopie, 
co było w „kodeksie wojennym” tych plemion cenione o wiele wyżej, niż zabicie 
wroga. — przyp. tłum.


3  Nauki nowego „życia” oferują tu trochę dialektycznej opozycji lub mogłyby to zrobić 
gdyby zadziałały, jak również poprzez pewne paradygmaty. Teoria chaosu wydaje 
się traktować materialny świat w pozytywny sposób, tak jak czyni to teoria Gai, 
teoria pól morfogenetycznych i wiele innych „miękkich” i „neo–hermetycznych” 
dyscyplin. Gdzie indziej próbowałem włączyć te filozoficzne implikacje w „świą- 
teczną” syntezę. Punktem wyjścia nie jest odrzucenie wszelkiej myśli o materialnym 
świecie, ale uświadomienie sobie, że cała nauka posiada filozoficzne i polityczne 
implikacje i że jako taka jest sposobem myślenia, a nie dogmatyczną strukturą 
niepodważalnej Prawdy. Oczywiście kwantowość, względność i teoria informacji 
są wszystkie „prawdziwe” w pewien sposób i można je pozytywnie zinterpretować. 
Zrobiłem to już w kilku esejach. Teraz chcę odkryć negatywne aspekty.


4  Freedom: Alchemy for a Voluntary Society, Stephan A. Hoeller (Wheaton, IL: Quest, 
1992), 229–230

5  Ibid., p. 164 

6  Jak psy Pawłowa śliniące się na dźwięk obiadowego dzwonka, zamiast samego 
obiadu — doskonała ilustracja tego co rozumiem przez „abstrakcję”.

7  Mimo iż niektórzy mogą powiedzieć, że już „wirtualnie” istnieje. Właśnie słyszałem 
od znajomego z Kalifornii o nowym schemacie na „uniwersalne więzienie” — 
przestępcom pozwoli się żyć w domu i chodzić do pracy, ale będą oni elektronicznie 

8  Z przyjemnością na zawsze zapamiętam bycie określonym przez bułgarskiego 
delegata, na konferencji na której byłem, jako „współpracownik w filozofii”. Być 
może kapitalistyczną wersja byłby zwrot „przedsiębiorca w filozofii”, jakby kupował 
on idee jak jabłka na przydrożnych stoiskach. 

9  Oczywiście informacja może czasem być „okultystyczna”, jak w Teorii Spiskowej. 
Informacja może być „dezinformacją”. Szpiedzy i propagandyści wymyślają rodzaj 
cienia „informacyjnej ekonomii”, aby być pewnym. Hakerzy, którzy wierzą w „wolność 
informacji” mają moją sympatię, szczególnie odkąd zostali namierzeni jako naj- 
świeższy wrogowie Społeczeństwa Spektaklu i poddani jego spazmom 

10  Issue #6, Nothing is True, Box 175, Liverpool L69 8dxuk. 

11  W rzeczy samej, cały projekt „poetyckiego terroryzmu” został zaproponowany jedynie 
jako strategia w tej wojnie.






12  Fraza „Świat jest jeden” może być i jest używana aby usprawiedliwić totalność, 
metafizyczne zamawianie „rzeczywistości” poprzez „centrum” lub „szczyt”: jeden 
Bóg, jeden Król itd., itp. To jest monizm ortodoksji, który w naturalny sposób jest 
opozycją wobec Dualizmu i jego kolejnego źródła mocy („zła”) — ortodoksja także 
zakłada, że Jeden okupuje wyższą ontologiczną pozycję, niż Wiele, że transcendencja 
poprzedza immanencję. To co nazywam radykalnym (lub heretyckim) monizmem 
żąda jedności jednego i Wielu na poziomie immanencji; stąd jest widziany przez 
Ortodoksję jako wywracający–górę–na–dół lub saturnalia, które proponują żeby 
każdy „jeden” był równy „boskiemu”. Radykalny monizm jest „po stronie” Wielu 
— co wyjaśnia dlaczego wydaje się on leżeć w sercu pogańskiego politeizmu 
i szamanizmu, tak samo jako ekstremalne formy monoteizmu takie jak Izmailizm 
czy Ranteryzm oparte na naukach „wewnętrznego światła”. Dlatego też zdanie: 
„Wszystko jest jednym” może powiedzieć każdy monista czy anty–dualista i mieć 
na myśli wiele różnych rzeczy.

13  Propozycja: nowa teoria taoistycznej dialektyki. Myśl o dysku yin/yang z czarną 
kropką w białym rombie i na odwrót — oddzielonym nie przez linię prostą, ale linię 
w kształcie S. Amiri Baraka mówi, że dialektyka jest po prostu „oddzielaniem dobra 
od zła” — ale taoista jest poza dobrem i złem. Dialektyka jest elastyczna, ale dia- 
lektyka taoistyczna jest jawnie się wijąca. Na przykład, używając taoistycznej dia- 
lektyki, możemy ponownie ocenić Gnozę. To prawda, że prezentuje ona negatywny 
punkt widzenia ciała i stawania się. Ale jest także prawdą, że grała ona rolę wiecznego 
rebelianta przeciwko wszelkiej ortodoksji, a to sprawia że jest ona interesująca. 
W swoich libertyńskich i rewolucyjnych manifestacjach Gnoza posiada wiele se- 
kretów, z których niektóre są warte poznania. Formy organizacyjne Gnozy — kult 
lunatyzmu, tajne stowarzyszenie — wydają się być płodne możliwościami dla 
projektu tsa/Natychmiastowości. Oczywiście, jak wytknąłem gdzieś indziej, nie 
cała gnoza jest Dualistyczna. Istnieje także monistyczna tradycja gnostycka, która 
czasem pożycza wiele od Dualizmu i jest często przez niego pogmatwana. Gnoza 
monistyczna jest anty–eschatologiczna, używając religijnego języka aby opisać 
świat; ani Niebo, ani Gnostycka Pleroma. Szamanizm, pewne „szalone” formy 
Taoizmu, Tantry czy Zen, heterodoksyjny sufizm i Izmailizm, Chrześcijańscy 
antynomiści tacy jak Ranterzy itp. — dzielą przekonanie o świętości „wewnętrznego 
ducha” i w końcu rzeczywistości, „świata”. To są nasi „duchowi przodkowie”. 

14  „Tymczasowa Strefa Autonomiczna” jest podstawą wczesnej teorii Beya na temat 
wyzwolenia człowieka zarówno z sideł niewoli zewnętrznej, jak i wewnętrznej. Jak 
tworzyć tsa dowiecie się z książki t.a.z. — Poetic Terrorism, Ontological Anarchy, 
Temporary Autonomous Zone, Autonomedia Publishing, New York 1989; wyd. 
polskie (zawierające tylko ostatnią część książki): Hakim Bey, Tymczasowa Strefa 
Autonomiczna, Wyd. Frisch vom Fass, Kraków 2001 — przyp. tłum.








Determinizm technologiczny



Herbert Marshall McLuhan (1911 – 1980) 



Osią teorii McLuhana jest determinizm technologiczny; badacz był przekonany, że wynalazki techniczne nieodmiennie prowadzą do zmiany kulturowej; o ile determinizm ekonomiczny Marksa zakładał, że zmiany w typie produkcji określają zmianę w historii, o tyle McLuhan zakładał, że zmiany w typie komunikacji znajdują odbicie w kulturowych zawirowaniach; Jednak to nie McLuhan jako pierwszym myślicielem, który uwierzył w decydującą rolę innowacji w dziedzinie komunikacji; Harold Innis stwierdził – na podstawie obserwacji skutków budowy kolei – że nagłe rozszerzenie obszaru komunikacji znajduje odbicie w zmianach kulturowych; 


McLuhan jako pierwszy zauważył, że kanały komunikacyjne stanowią podstawową przyczynę zmian kulturowych, bowiem wszystkie obszary życia społecznego zostały zrewolucjonizowane przez komunikację; McLuhan był pewny, że instytucje kulturalne są wydłużonymi cieniami ludzkich wynalazków – odnosiło się to szczególnie do alfabetu, prasy drukarskiej i mediów elektronicznych; „kształtujemy media, a potem one kształtują nas” 


McLuhan podkreślał decydujące znaczenie wynalazków w dziedzinie komunikacji, ponieważ uważał, ze każda nowa forma innowacji w mediach poszerza jakieś zdolności człowieka. Książka jest poszerzeniem oka. Koło jest poszerzeniem możliwości, które daje stopa; ubiór jest poszczeniem możliwości jakie daje nam skóra; obwody elektroniczne są poszerzeniem naszego centralnego układu nerwowego; McLuhan unikał zawężenie definicji mediów; media to wszystko, co wzmacnia lun intensyfikuje cielesny organ, zmysł czy funkcje ; media nie tylko rozszerzają nasz zasięg i zwiększają skuteczność, lecz działają jako filtr, który pozwala zorganizować i zinterpretować naszą społeczną egzystencję. 


 Historia kultury według McLuhana McLuhan podzielił historię ludzkości na cztery okresy: Wiek plemienny Wiek pisma Wiek druku Wiek elektroniczny Jego zdaniem przejście z jednego okresu w drugi nie było ani stopniowe, ani ewolucyjne; za każdym razem świat był siłą wyrywany z jednej ery w drugą z powodu nowych wynalazków w dziedzinie technologii komunikacji; Według kanadyjskiego badacza do najważniejszych wynalazków, które zmieniły życie na planecie, należą alfabet fonetyczny, prasa drukarska, telegraf; McLuhan był przekonany, że wynalazcy nie mieli najmniejszej świadomości, iż ich technologiczne nowinki zrewolucjonizują społeczeństwo, lecz my sami - o ile podejmiemy taki wysiłek – przekonany się, że alfabet fonetyczny był katalizatorem, który wywołał gwałtowne przejście rodzaju ludzkiego w wiek wykształcenia, prasa Gutenberga natomiast spowodowała rewolucję przemysłową; Według McLuhana niemal nikt nie zauważa faktu, iż żyjący obecnie ludzie znaleźli się na progu trzeciego radykalnego przełomu; 


Historia mediów według McLuhana Kultura oralna Epoka plemienna (kultura oralna); McLuhan twierdził, że wioska plemienna była zdominowana przez akustykę; miejscem, w którym zmysł słuchu, dotyku, smaku i węchu rozwinęły się znacznie bardziej niż umiejętności wizualne; prawa półkula mózgowa dominowała nad lewą; członkowie kultury oralnej nie potrafili przyjąć postawy neutralnego obserwatora – jednocześnie działali i reagowali emocjonalnie; przystosowanie do grupy było regułą, a nie wyjątkiem; McLuhan twierdził, że ludzie pierwotni wiedli bogatsze i o wiele bardziej skomplikowane życie niż ich wykształceni potomkowie, ponieważ ucho – w odróżnieniu od oka nie potrafi dokonać selekcji docierających do niego bodźców. Epoka pisma i druku McLuhan twierdził, że alfabet fonetyczny spadł niczym bomba na świat akustyczny, umieszczając wzrok na szczycie hierarchii zmysłów; ludzie posiadający umiejętność czytania wymienili ucho na oko – początek kształtowania się „społeczeństwa wizualnego”; dzięki pismu stało się możliwe opuszczenie plemienia bez utraty dostępu do źródeł informacji; McLuhan twierdził, że alfabet fonetyczny ustanowił linię jako zasadę organizacji życia; w piśmie litera następuje po literze tworząc uporządkowaną linię; 


Dzięki alfabetowi człowiek uzależnił się od doznań wizualnych, natomiast dzięki prasie drukarskiej doszło to upowszechnienia tego zjawiska; w Galaktyce Gutenberga McLuhan pisze, że powtarzalność jest największą cechą ruchomej czcionki, a stutysięczny nakład jego ksiązki stanowi najlepszy tego dowód; ponieważ rewolucja drukarska doprowadziła do wytworzenia na masową skalę identycznych produktów McLuhan nazywa ją zwiastunem rewolucji przemysłowej. Powstanie wioski globalnej McLuhan jest przekony o kresie potęgi słowa drukowanego, przepowiadał koniec galaktyki Gutenberga; McLuhan uwazał, że media elektroniczne prowadzą do ponownych podziałów plemiennych; natychmiastowa komunikacja przywróciła nas do stanu prealfabetycznej tradycji oralnej, w której dźwięk o dotyk są ważniejsze niż wzrok; W oczach McLuhana jesteśmy członkami jednej wielkiej wioski globalnej (global village);media elektroniczne pozwalają nam nawiązać kontakt z każdym, wszędzie, natychmiast; nie istnieją już zamknięte systemy ludzkie; planeta wygląda niczym jarmark, na którym hałaśliwi ludzie śledzą sprawy innych – dyskusja w Internecie, czy kolejny talk – show połączony z audiotele; obywatele świata ponownie znaleźli się w przestrzeni akustycznej i dotykowej The medium is the message (massage) McLuhan był przekonany, że nasz styl życia jest w dużym stopniu funkcją sposobu w jaki przetwarzamy informacje; alfabet fonetyczny, prasa drukarska i telegraf stanowiły punkty zwrotne w ludzkiej historii, ponieważ zmieniły sposób postrzegania przez ludzi siebie i świata; „nowe technologie medialne całkowicie zmieniają sposób w jaki ludzie posługują się pięcioma zmysłami, sposób w jaki reagują na zjawiska, a przez to całkowicie zmieniają formę ich życia i kształt społeczeństwa; nie ma znaczenia jaka jest treść komunikatu medialnego, czy są to sadystyczni kowboje, czy Mstislav Rostropovich piłujący na wiolonczeli”, liczy się jedynie forma (rodzaj) przekazu medialnego, bowiem „środek sam przekazu sam jest przekazem” (the medium is the message) – sam dla siebie stanowi treść; 


Według McLuhana samo medium zmienia ludzi bardziej niż suma wszystkich wyrażonych w nim komunikatów; treść, które niesie ze sobą samo medium jest bardzo ważna; te same słowa wypowiedziane face to face, wydrukowane na papierze, czy przekazane przez telewizję stają się innymi komunikatami; Słowo przekaz (message) naprowadza na kalambur, który nieźle ilustruje przekonanie McLuhana o kształtowaniu nas przez media; „medium to masaż” (the medium is the massage); podstawowy kanał komunikacji – oralny, pisany, elektroniczny zmienia nasz sposób postrzegania świata; dominujące medium każdej epoki dominuje nad ludźmi, zmienia ich relacje społeczne, przyczynia się do powoływania do istnienia nowych struktur społecznych (społeczeństwa internetowe), powoduje powstanie nowego typu kultury audiowizualnej. Medium is a message Przekazem jest sam przekaźnik. Każdy nowy jego nowy typ jest „przedłużeniem” nas samych. Wszelka nowa technika, wpływa na życie jednostki i społeczeństwa w ten sposób, że rozszerza skalę naszego życia i działania. Automatyka prowadzi do nowego układu stosunków społecznych: eliminuje pracę rozumianą jako wykonywanie obowiązków służbowych, ale powoduje większe zaangażowanie i tworzy nowe stosunki z innymi. Treścią danego przekaźnika jest inny przekaźnik. Treścią pisma jest mowa, a wszelkie słowo pisane jest treścią druku, podobnie jak druk jest zawartością telegrafu. 


Tym samym treścią mowy jest proces myślowy. Niestety treść przekaźnika całkowicie przysłania nam jego charakter. Jeżeli ktoś zauważ napis świetlny, to nie widzi samego światła, ale jego treść, a więc inny przekaźnik. Najbardziej interesujące są bowiem psychologiczne i społeczne skutki modeli i projektów zwielokrotniających procesy już istniejące. Kolei żelazna nie wniosła żadnych nowych elementów, a jedynie zwielokrotniła już istniejące. Przekazem jest sam przekaźnik, gdyż to on kształtuje i kontroluje skalę i zakres działalności człowieka oraz jego stosunki z innymi. Telegraf, telefon i telewizja eliminują czynnik czasu i przestrzeni ze związków międzyludzkich i powodują ich wzajemne zaangażowanie. Medium is a massage Mechanizacja doszła do najintensywniejszego punktu, gdy pojawiło się kino. Jego przekazem jako przekaźnika jest przejście naszego świata od związków linearnych do konfiguracji; film przenosi nas ze świata następstw do świata twórczych struktur. Kino otworzyło świat tryumfalnej realizacji złudzeń i marzeń. Kubizm odrzucił złudzenie perspektywy na rzecz równoczesnego i zmysłowego postrzegania całości przedmiotu oraz korzystając z owej świadomości całości ogłosił, że przekaz jest przekaźnik. Przekaźnik oddziałuje silnie i intensywnie dlatego, że jego treścią, czyli zawartością, jest inny przekaźnik. Zawartością filmu jest powieść, dramat. Pieniądz przekształcił życie zmysłowe narodów dlatego, że przedłużeniem zmysłów człowieka. Jest to zmiana niezależna od aprobaty i dezaprobaty członków danego społeczeństwa. Przekaźnik jest masażem (medium is a massage) – człowiek poddany działaniu określonego środka przekazu, zwłaszcza elektronicznego, jest przezeń „masowany”, a więc atakowany nie tylko w sensie intelektualnym, ale nieomal fizycznym, zmysłowym. W sloganie tym kryje się stanowcze przekonanie o decydującym, nadrzędnym znaczeniu środka przekazu, który nadaje sens zawartej w nim wypowiedzi. Media gorące i zimne McLuhan podzielił media na dwie kategorie: gorącą i zimną; do pierwszej kategorii należą kanały komunikacji o wysokiej rozdzielczości, zazwyczaj nakierowane na jeden zmysł; druk jest takim gorącym, wizualnym medium, podobnie jak fotografia i film; Media takie jak komiks cechuje niska rozdzielczość, która wciąga osobę i zachęca ją do wypełnienia pustych miejsc wymusza tym samym wysoki stopień uczestnictwa; 


Według McLuhana wykład należy do kategorii gorącej: dyskusje są zimne; nachalna reklama jest gorąca, subtelna zimna; radio jest medium gorącym, ponieważ fala nadawcza jest przekazywana szczególnie silnie przy użyciu jednego kanału, ale telefon został uznany za zimny środek przekazu, gdyż natura rozmowy telefonicznej wymaga dopowiedzi; Media gorące i zimne Media określane jako gorące są bardzo wizualne, logiczne i prywatne; ich organizacja ma na celu komunikację pakietów intymnych informacji; Media uznawane za zimne są zasadniczo oparte na słuchu, mają instytucjonalny i emocjonalny charakter; media zimne związane są więc z prawą półkulą mózgową; Ludzie w naturalny sposób postrzegają telewizję jako wizualną, jednak według McLuhana telewizja jest zimna, ponieważ wymaga zaangażowania i uczestnictwa pozwalającego uzupełnić mglisty i zamazany obraz; pokaz wideo cechujący się niską rozdzielczością przedstawia serię rzadko rozmieszczonych punktów, które widzowie muszą połączyć na własnych mentalnych ekranach; w odróżnieniu od radia i druku telewizja nie pomija ani obrazu, ani dźwięku; zapewne jesteś w stanie się uczyć, słuchając jednocześnie radia, lecz dla większości ludzi telewizja nie sprawdza się jako tło, a czyżby rzeczywiście tak było? 


Przekaźniki gorące Przekaźnik gorący to takie przedłużenie jednego konkretnego zmysłu, które zapewnia „ostrą” percepcję. „Ostrą tzn. nasyconą, szczegółową i wyrazistą informacją. W wizualnym sensie fotografia zapewnia „ostrą” percepcję. Telefon jest przekaźnikiem zimnym, czyli nieostrym, ponieważ za jego pośrednictwem ucho otrzymuje skąpy zasób informacji, również mowa jest przekaźnikiem zimnym i nieostrym, ponieważ daje słuchaczowi mało informacji i wiele wymaga uzupełnienia. Przekaźniki gorące nie zostawiają tyle pustych miejsc do wypełnienia przez odbiorcę. Przekaźnik gorący powoduje niewielki udział odbiorcy w samym procesie przekazu, podczas gdy przekaźnik zimny wymaga aktywnego współuczestnictwa w uzupełnianiu przekazywanych treści. Stąd też przekaźnik gorący, jak radio, wywiera na słuchaczu efekt zupełnie inny niż ten, który powoduje przekaźnik zimny, np. telefon. 


Hieroglify to przekaźniki zimne, a alfabet fonetyczny jest przekaźnikiem gorącym. Wszelkie przekaźniki gorące wymagają od odbiorcy mniejszego współudziału w procesie przekazu niż przekaźniki zimne. Dlatego papier został zaliczony do przekaźników gorących, powodujących pozorne ujednolicenie przestrzeni w sferze polityki i rozrywki. Wykład wymaga od studenta mniejszego udziału niż konwersatorium, a książka mniejszego niż dialog. Epoka Gutenberga Nadejście druku wyeliminowało wiele wcześniejszych form życia i sztuki, innym zaś przydało szczególnej intensywności. Intensywność, czyli nasycenie informacją, rodzi specjalizację i fragmentaryzację i to zarówno w życiu, jak i w rozrywce. Każda tradycyjna hierarchia plemienna czy feudalna rozpada się natychmiast w zetknięciu z przekaźnikiem gorącym - mechanicznym, jednolitym i powtarzalnym. Pieniądz, koło, pismo oraz wszelkie inne formy specjalistyczne przyśpieszające wymianę dóbr i obieg informacji doprowadzają do fragmentaryzacji struktury plemiennej. Z drugiej strony, przyspieszenie znacznie większego rzędu związane np. z elektrycznością, może przywrócić plemienne wzory intensywnego zaangażowania. Tak stało się w Europie i Ameryce po wprowadzeniu radia oraz telewizji. 


Techniki specjalistyczne burzą życie plemienne; nie specjalistyczna technika elektryczna je odbudowuje. „Znaczenia przekazu należy szukać w zmianie, którą powoduje on w obrazie.” (K. Boulding, The Image). Przekaźnik gorący (film) w żadnych okolicznościach nie może wywoływać u odbiorcy empatii czy identyfikowania się z przedstawioną sytuacją. Kryterium wartościującym sposoby komunikowania jest ich zdolność do przekazywania jak największej ilości informacji, a także możliwie najpełniejszego zaangażowania wrażliwości sensualnej odbiorcy. Komunikaty bogate, wielostronne, otrzymują nazwę środków „gorących” podczas gdy komunikaty skrótowe, zredukowane, znajdują się na stopniowo nasilającej się skali środków „zimnych”. Środki „gorące” mają znacznie większą zdolność wywoływania irracjonalnych emocji niż środki „zimne”. Jeszcze jednym kryterium odróżnienia przekaźników „gorących” od „zimnych” jest żart sytuacyjny. „Gorące” pismo czyni z żartu rzecz wyabstrahowaną i pozbawioną aspektu sytuacyjnego i cech współuczestnictwa powodując, że żart w ogóle przestaje być śmieszny. Dla ludzi kultury pisma żarty sytuacyjne są tak samo odpychające, jak kalambur, czy gra słów, która wykoleja nas z torów druku zapewniającego gładki i nieprzerwany bieg naprzód.



Obsługiwane przez usługę Blogger.

Popular Posts

Swedish Greys - a WordPress theme from Nordic Themepark. Converted by LiteThemes.com.